Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Miłość a kłamstwo. Samobójstwo.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.



SAMOBÓJSTWO.

Zakopią cię na rozdrożu
Gdy sam porzucisz świat
Tam rośnie kwiat błękitny
Biedny straceńców kwiat...
... Jam długo stał na rozdrożu
Noc głucha skryta świat
A w blasku księżyca chwiał się
Biedny skazańców kwiat...

(Heine)

Hen, w kącie, pod cmentarnym murem widnieje skromna mogiła. Na pół zapadła w ziemię kryje się, gdyby wstydząc, przed okiem przechodnia... To grób samobójcy, grób na który spoglądają z niepokojem i z ciekawością. Tak, powtarzam, z ciekawością — gdyż mimowolnie myśl się nasuwa: „co skłoniło cię do tego rozpaczliwego kroku, jaka była przyczyna żeś pogardził tem, co niemal każdy przeciętny za najwyższe dobro mieć mniema, żeś pogardził życiem, żeś uciekł po za granicę z kąd powrotu niema, czyś był bohaterem czy tchórzem? Takie refleksje się nasuwają każdemu mniej więcej, na myśl o człowieku, dobrowolnie pozbawiającym się życia.
A temat ten, tem bardziej jest aktualny, że nie tylko liczba samobójstw z dniem każdym niemal się wzmaga, spowodowana nader ciężkiemi warunkami w jakich żyjemy, lecz również dlatego, że jak powiedział któryś z filozofów, prawie niema człowieka, co w tym, lub innym momencie swego życia na dłużej, na krócej, choć na jeden moment, o podobnym straszliwym zakończeniu porachunków z życiem by nie myślał.