Na dowód cytują, że wielki cesarz francuzów Napoleon, człowiek o istotnie granitowej woli, który o samobójstwie mawiał, iż jest największą małodusznością, sam trzykrotnie był nawiedzony tą myślą. Po raz pierwszy miało to miejsce po bitwie pod Tulonem. Zwycięzca powrócił do Paryża z masą sławy, ecz również z całym zapasem długów i golizny. Sytuacja finansowa była tak ciężka, iż Napoleon dnia pewnego zdecydował się na zupełnie niedwuznaczny spacer w kierunku Sekwany z zupełnie określonym zamiarem. W ostatniej chwili ktoś chwyta go za rękę. Jest nim niejaki Demassi, wzbogacony handlarz, który usłyszawszy o co chodzi wtyka przyszłemu cesarzowi 30 tysięcy franków i ucieka. Coprawda zrewanżował mu się później Bonaparte, gdyż oddał mu 300 tys. franków, oraz mianował głównym inspektorem rządowych ogrodów.
Po raz drugi nawiedziła Napoleona myśl o samobójstwie, gdy udawał się na podbój Egiptu. Egiptu miała bronić flota angielska — to też kiedy zbliża się do brzegów, na niewielkim statku, zdala widzi liczne okręty. Wielki wódz wyciągnął już flaszkę z trucizną ...na szczęście okazało się, iż były to statki neutralne.
Po raz trzeci Napoleon truł się na prawdę. Było to po przegranej kampanii w 1814 r. w Fontainebleau. Zażył silną dawkę. Lecz czy trucizna była zbyt słabą, czy też odmieniono mu flaszeczkę z toksykiem, którą stale przy sobie nosił — dość, że dostał tylko silnych kurczy żołądkowych i odratowano go z łatwością...
Tak, żelazny Bonaparte trzykrotnie chciał uciec przed życiem... tem niemniej w swych pamiętnikach, dyktowanych na wygnaniu, na wyspie Św. Heleny, mawiał: samobójstwo z miłości — o obłęd; z nędzy — małoduszność, z poczucia honoru — tchórzostwo. A żyć pomimo dokuczliwych złośliwości wroga i jego naigrawań — to męstwo.
Jak wiemy, miał tu siebie na myśli, bo strażnicy wielkiego cesarza — anglicy, a szczególniej gubernator sir Hudson Love