udowadniał, że ponieważ państwo nie chce się zająć losem warstwy pracującej i dać im środki utrzymania, to powinno chociażby założyć domy dla samobójców. Na ten to cel ofiarowywał on cały pozostały po sobie majątek w ilości 80 dol. Te to wszystkie mniejsze lub większe, że się tak wyrażę dziwactwa samobójców, naprowadzały niejednokrotnie na myśl, iż działają oni niepoczytalnie, iż są ludźmi obłąkanemi. W ten to sposób wyraża się Briere de Boismont w swej książce „Du suicide et de la folie suicide“.
Przeciw temu jednak wysuwają fakt, że szereg ludzi odbierał sobie życie jaknajspokojniej, zachowując trzeźwość umysłu do końca.
Wielu samobójców pozostawiało listy, będące odzwierciedleniem ich wrażeń. Nic w nich anormalnego niema. Raczej właśnie nader subtelna analiza.
Weźmy choćby dla przykładu niejakiego pana Saint Edmée (1785—1852), który, że był przewielkim kanalją niczem osobliwem by się nie odznaczył, gdyby nie był z dokładnością matematyczną spisał swych ostatnich wrażeń przed śmiercią. Jest to bodaj najdokładniejszy pamiętnik trzeźwości samobójcy jaki istnieje w dziejach świata a odnaleźć go możemy w dziełku wyd. r. 1859 w Paryżu p. Dabadie p. t. „Les suicides illustres“.
Więc czytamy. — Saint Edmée był literatem i szwindlarzem wyrafinowanym jednocześnie. Nabierał ludzi na przeróżne wydawnictwa akcyjne, które nigdy nie dochodziły do skutku. W końcu działalność ta wydawniczo nabierająca urwała się, gdyż zakończyła głośnym procesem. Mimo, że Saint Edmée nic nie dowiedziono, złote źródło wyschło, gdyż naiwni byli ostrzeżeni prżed jego lukratywnemi kombinacjami. Mógł Saint Edmée wprawdzie zarabiać dziennikarstwem, a dzięki zdolnościom, wiele pism chętnie przymknęło by oko na dość niewyraźną przeszłość. Lecz skromne dochody dziennikarskie nie nęciły podstarzałego 65 l. rycerza przemysłu. Niby to pisząc jakieś esscy’e związał się on był w tym że czasie ni