Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Nasze sny.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

Józefa Orkisza (1857 r.), który sam przeżył podobne chwile.
„Długo chorowałem — powiada on — na gorączkę; siły moje upadały stopniowo; pewnego dnia nastąpiło przesilenie w chorobie, uczułem drganie we wszystkich członkach, szum w uszach i zawrót głowy (typowe objawy przy wydzielaniu się ciała astralnego, przyp. mój.) Fantastyczne widziadła unosiły się przed łóżkiem, wszystko, co mnie otaczało przybierało postać niepojętą, wreszcie nadeszła chwila, w której myśli moje przyszły w całkowite zamięszanie. Po chwili zacząłem powracać do siebie, ale nie byłem w stanie zrobić najmniejszego poruszenia i wtedy posłyszałem głos służącej: „już skonał.“ Niepodobna opisać, jak mnie przeraziły te wyrazy złowieszcze. Całą wolą pragnąłem przekonać obecnych, że się mylą, lecz mimo wysiłków nie mogłem ani się poruszyć, ani oczu otworzyć. Słyszałem wyraźnie, jak będący w pokoju moim ludzie rozmawiali ze sobą, czułem, jak obmywali i ubierali mnie; w przeciągu trzech dni odwiedzali mnie koledzy i znajomi, słyszałem ich szepty, niektórzy nawet dotykali mnie palcami. Na trzeci dzień jeden z odwiedzających odezwał się: „już czuć go trupem.“
Wreszcie przyniesiono trumnę i włożono mnie do niej. Czułem, jak gorące łzy przyjaciół spadały na moją twarz. Słyszałem zbliżenie się pogrzebników z ich czarnym orszakiem, słyszałem jak zakrywali wieko trumny i przybijali gwoździami. Pozostałem samotny w moim strasznym schronieniu, było ciasno i duszno. Ale żyłem jeszcze nadzieją! Niestety, nie długo nią się cieszyłem.
Nastąpiła chwila pogrzebu. Trumnę moją podnie-