piał Krzesz, będziemy mieli pojęcie o jego artystycznym przybytku.
Lecz obecnie Krzesza nie przerażał ani nieporządek, panujący w pracowni, ani też nie nęciła robota. Zły był na te ciągłe przeszkody, paraliżujące spotkania z Orzelską. Zły jako artysta i jako kochanek. Znów na dni parę zwłoka. Lecz wnet pocieszył się myślą, że o ile zaproponowała sama pozowanie w jego pracowni, może po raz ostatni los mu spłatał złośliwego figla.
— Psia krew! — zaklął nagle, przypomniawszy sobie o nowej przykrości.
Będąc stale i chronicznie goły, Krzesz dostał wczoraj od pewnej firmy wydawniczej niespodziewany obstalunek. Należało wykonać szereg rysunków na pocztówki, przyczem zastrzegała firma, że chodzi jej o pewien „typ“, mianowicie o ładną, ale poważną panienkę, o szlachetnym i wzniosłym wyrazie twarzy. Słowem, o kobietę pracy, którą możnaby przedstawić przy różnych rodzajach zajęcia.
Wiecznie zgłodniały „forsy“, Krzesz, przyjął pochopnie obstalunek, tem bardziej, że lekkomyślna firma wypłacała z góry sto pięćdziesiąt złotych zaliczki.
Dopiero przyjąwszy obstalunek, a przeszastawszy nie wiadomo gdzie część pieniędzy, począł się głowić. Skąd wziąść model podobny? Panienkę przystojną, o szlachetnym i wzniosłym wyrazie twarzy? Przerysowywać z zagranicznych ilustracji Krzesz nie miał chęci, zaś zawodowe modelki, jakie znał, dalekie były od podobnego wyrazu.
Zresztą, z jednemi się poróżnił przez perypetje
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.
94