wizytę chęcią towarzystkiej pogawędki. Póki w salonie znajdowała się pana Zosieńka, prawił on długo a dość nudno o polityce i o sztuce, i o najnowszych wiadomościach z miasta. Nie omieszkał zapytać się o zdrowie chorego hrabiego, a w sposób nader miły wyraził swą radość, gdy dowiedział się o zaręczynach panienki. Jednem słowem, wielki pan, który swą życzliwością otacza zaprzyjaźnioną rodzinę. Lecz skoro panna Zosieńka, zmożona przeżytemi wrażeniami, udała się do swego pokoju, w zachowaniu się wytwornego barona, zaszła widoczna zmiana. Monokl w złotej oprawie, wypadł z oka, opuściła go wykwintna sztywność, a po zimnej i opanowanej twarzy, przebiegł, rzekłbyś, łobuzerski uśmieszek.
— Skończone? — zapytał, zgoła innym niźli poprzednio tonem.
— Tak! — odrzekła hrabina z triumfem — Skończone! Zosieńka wyjdzie zamąż!
— Prędko?
— Sam pojmujesz, że pragnę aby się to stało jaknajprędzej! Dziesięć dni... Tydzień....
— Hm... hm... — mruczał. A hrabia?
— Nie przeszkodzi nam, bo jest nieprzytomny i nie dowie się o niczem... Tak pozostanie i nadal... A Szarecki mechanicznie po ślubie, przejmie zarząd dobrami Zosieńki...
— Jak długo potrwa kompletna likwidacja?
— Póki Szarecki nie zdąży wszystkiego posprzedawać a ja mu nie zabiorę pieniędzy! Później poszlę, dudka, do djabła! Przypuszczalnie potrwa to około miesiąca, może dłużej...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.
142