szczegóły... Bo ucieczkę zamierzam również wykonać jutro...
— Nie żartujesz, Tamaro?
— Mówię jak najpoważniej! Umyślnie urządzam wczesne zebranie! Zakończy się ono, przypuszczalnie około ósmej wieczór, ty zaś zjawisz się po mnie o północy...
— Jeszcze uwierzyć nie mogę! — potarzał ucieszony — Jutro już, jutro!
— Zajmiesz się więc przygotowaniami, choć te przygotowania są nieskomplikowane! Wynajmiesz taksówkę i ta taksówka będzie na nas oczekiwała! Resztę już wiesz i zbyteczne byłoby po raz drugi powtarzanie szczegółów. Walizki znieść do samochodu, a w razie potrzeby zakneblować mego męża. Jasne?
Skinął głową.
— A jeśli — dodała Orzelska — wszystko powiedzie się pomyślnie, pojutrze o tej porze, będziemy pędzili ekspresem do Paryża!
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Towarzystwo, które się zebrało w willi Orzelskich nazajutrz, celem uczczenia uroczystej chwili zaręczyn panny Zosieńki, nie było zbyt liczne, ani wyszukane.
Poza nią oczywiście, hrabiną, Bobem, nieodstępnym baronem Raźnia-Raźniewskim i malarzem, zaproszenia otrzymało zaledwie kilka osób. Znalazł się więc tam jakiś dość niepokaźny człowieczyna, którego Orzelska szumnie tytułowała „panem rejentem, a który, w rzeczy samej był urzędnikiem w kanclarji notarjusza. Umyślnie pewnie zaproszo-