— Tamaro! — zawołała radośnie, gdy Orzelska znajdowała się tuż przy nich — Jakże jestem szczęśliwa! Bob mi wyznał, że przedemną nie kochał żadnej innej kobiety! A tobie zawdzięczam znajomość z Bobem.
Orzelska zerknęła z zadowoleniem w kierunku Szareckiego. Zdala obserwując rozmowę, wydawało się jej, że przyjmuje ona przebieg niezwykły. Na chwilę lękała się nawet, czy Bob, który od dwóch dni wyraźnie jej unikał, nie wyrwał się z jakiemiś „wyrzutami sumienia“, bo u niego i to było możliwe. Lecz, nie. Zapomniał widocznie, o swych skrupułach i przeznaczoną mu rolę grał bez zarzutu do ostatka. Postanowiła zato wynagrodzić Boba nową porcją kłamstw i udanej czułości, a głośno wyrzekła:
— Rada jestem Zosieńko, że nie żałujesz swego wyboru!
— Przenigdy! — zawołała, a w głębi źrenic zamigotał ledwie dostrzegalny złośliwy błysk.
Ale ten błysk uszedł uwagi Orzelskiej.