Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIA XVI.
DO CELU NAWET PO TRUPACH.

Orzelska siedziała od dłuższego czasu w niewielkim pokoiku w laboratorjum Szareckiego, lecz rozmowa z młodym chemikiem nie wypadła snać po jej myśli gdyż głęboka bruzda zarysowała się na czole hrabiny, a usta wykrzywił grymas gniewu.
— Więc stanowczo odmawiasz? — rzuciła ostro.
— Stanowczo!
Nagle rozjaśniła się twarz Tamary. Pojęła, że niewiele wskóra gniewem i dotychczasowem postępowaniem. Należało zastosować wypróbowaną taktykę. Przyjmując jedną ze swych najbardziej uwodzicielskich póz i przeciągając się lubieżnie, wyszeptała.
— Mało ci zależy na mojej miłości Bobie!
Wzruszył ramionami.
— Twoja miłość mogłaby zaprowadzić za daleko! — odparł oschle.
Orzelska przywykła przełamywać łatwo różne „skrupuły“ kochanka. Zazwyczaj z początku protestował, a potem czynił wszystko, co tylko zech-

221