Rychło znaleźli się w gabinecie.
Panował tam zwykły półmrok, gdyż nawet w dzień, pod pozorem osłabionego wzroku hrabiego, Orzelska kazała zapuszczać sztory. Na tyle wszakże było widno, że rozróżnić się dawały twarz i postać paralityka, a również swobodnie można było podpisać papier, przy ustawionem w pobliżu okna biurku.
Zosieńka wpiła się niespokojnym wzrokiem, w znajdującą się w fotelu, nieruchomą figurę. Hrabia spał, opuściwszy nisko, swoim zwyczajem, na piersi głowę i do złudzenia przypominał nieżywą, woskową figurę.
— Pragniesz, aby wszystko odbyło się formalnie? — zapytała Tamara, spoglądając na Zosieńkę, całkowicie pewna zwycięstwa, — Ty, czy ja mamy zadawać pytania?
— Zapytuj, Tamaro!
— Więc, dobrze! — oświadczyła, zbliżając się do chorego i kładąc na jego ramieniu rękę — Ro-