Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby nam na kark sprowadzić władzę. O, zanim ci pośpieszą z pomocą, rozprawimy się jeszcze z tobą!... Bierz, smarkatą, Robercie!
— Ratunku! — wrzasnął w tej chwili paralityk, który z natężeniem śledził całą scenę. — Uciekaj!... Oni cię zabiją...


249