Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale posiadam akcje!... Wartościowe papiery!... — prosił — kilkaset tysięcy! Myślałaś, że trzymam je w banku, a one znajdują się w skrytce... Tu, w szafie gdańskiej, w krytce... O w tej, szafie, która stoi w rogu gabinetu...
— Dobrześ się zabezpieczał przedemną! — zauważyła złośliwie.
— Zabierz je!... Zabierz. Tylko uwolnij, natychmiast, nieszczęsną! O, wiem, co chciecie z nią zrobić!
— Mój kochany! — odrzekła złośliwie — Nie uwolnimy zaraz Zasieńki! Domyśliłeś się trafnie! Pozostanie ona naszym zakładnikiem, a w razie, gdyby nam groziło niebezpieczeństwo, spotka ją śmierć...
— Nie... nie...
— Posłuchaj, moja panienko! — zwróciła się do hrabianki, która nie czyniła żadnej próby wyrwania się z żelaznego uścisku, w którym ją trzymał awanturnik — Dowiedz się, czemu takie przerażenie ogarnęło twego ojca! W podziemiach pałacu znajduje się pewna piwnica. Jeszcze nieboszczyk, Iwan zajął się jej skonstruowaniem i urządził coś w rodzaju pułapki, bo do tej piwnicy spaść można niespodzianie, gdy w przedsionku usunie się, za pomocą mechanizmu, część podłogi. Zleciał tam nawet, ongi, Krzesz, gdy go do willi przywiodła ciekawość i teraz żałuję, że na zawsze nie pozostał! Lecz, nie o to chodzi... W tej dziwnej piwnicy, bardzo łatnie odnowionej, która wygląda, jak niewinny pokoik w suterynach, oświetlony nawet elektrycznem światłem, znajduje się ruchoma podłoga. O ile się na-

251