ona odpowiedzieć — wzruszyła tylko ramionami, odwracając się z pogardą od swej prześladowczym.
— Takaś dumna, moja panienko? — zawołała ironicznie Tamara. — Trudno! I mnie nie pociąga z tobą, podstępna dziewczyno, rozmowa! Żegnaj! Mam nadzieję, na zawsze! A gdy później, zastanowisz się dobrze, dojdziesz do przekonania, że najlepiej będzie wszystko zatuszować, bo wszczynanie przeciw nam sprawy, nie miałoby żadnego sensu!...
Zatrzasnęły się drzwi.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Zosieńka pozostała sama. Opuścił ją nagle ten pozorny spokój i obojętność, z jaką zachowała się dotychczas i z rozpaczą załamały się jej ręce.
— Nigdy ze mnie nic nie wyjdzie! — szepnęła cicho. — Za prędko dałam się unieść oburzeniu! A wszystko szło doskonale! Należało zaczekać jeszcze pół godziny!... Tak jeszcze pół godziny...
Tymczasem Tamara szybko biegła na górę, po schodach, nagląc do pośpiechu towarzysza:
— Chwili niema do stracenia! Ani chwili! — powtarzała. — Różnie wypaść może i lepiej, żebyśmy się nie spotkali z policją!... Zaraz ci pokażę, gdzie znajduje się mechanizm...
Przystanęła przed jedną ze ścian, w przedsionku, wskazując na ukryty we framudze guziczek, ledwie dostrzegalny dla niewtajemniczonego.
— Oto sprężyna! Tu pozostań! Ja pójdę po pieniądze i papiery... Za kilka minut powrócę i natychmiast opuścimy pałacyk. Jeśli, w najgor-