Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXI.
Opuszczam cię...

Tamara podążała pośpiesznie do gabinetu.
— Gdzież są te papiery? — padło z jej ust nerwowe zapytanie.
Paralityk z rezygnacją wskazał raz jeszcze w kierunku wielkiej gdańskiej szafy.
— Mówiłem, że tam! Wcale nie zamierzam cię oszukać?
— Z której strony ta skrytka?
— W lewej kolumnie! Naciśnij u góry...
Nie czekała na dalsze wskazówki. Palce hrabiny już biegły wzdłuż wspaniałego, stylowego mebla. Lecz na guzik, niełatwo było natrafić. A nuż ją zwodził?
— Słuchaj! — rzuciła ostrzeżenie — Jeśli to miał być żart z twej strony, lub chęć skorzystania na czasie, mocno pożałujesz tego!
Ale twarz paralityka świadczyła, że bynajmniej nie miał zamiaru wyprowadzenia w pole Tamary.
— O... o... koło tej plamki... guziczek! — wybełkotał — Tam, tam... Widzisz...

257