Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

Czyż nie należało zwlekać i politykować, a dopiero wystąpić ostro, kiedy już przybyła pomoc?
Ha, co się stało, nie odstanie!
Próżno, rozpaczać!...
Ale, czy Orzelska, ostrzeżona i przygotowana na wszystko, wraz ze swym wspólnikiem, tym „baronem“ Raźnia-Raźniewskim nie zgotuje jakiej tragicznej niespodzianki?
Biednej Marcie?
Lub siwowłosej kobiecie?
Bo nienawidzi ona je obie i chętnie ujrzałaby ich zgubę!
Ścisnęło się serce Zosieńki!
Znów pobiegły myśli...
Tamara twierdziła, że zamyka ją tu w tej celce, aby móc swobodnie opuścić pałacyk. Twierdziła, że skoro tylko otrzyma okup, natychmiast wraz ze swym towarzyszem, ulotni się z willi...
Za kwadrans!
Czy można wierzyć Tamarze?
Bo, pieniądze, to najmniejsze!
Dotrzyma słowa?
Wątpliwe!
Znów, kryje się pod tem nowy podstęp!
Jaki?
Och, niestety, Zosieńka nie może go przejrzeć!
Lecz, pocóż tamtych naraziła na niebezpieczeństwo?
A może, kto zjawi się na jej ratunek?
Bob?
Czy Bob się domyśli?
Czy widziała go dziś Tamara?

272