Czytała z zapartym oddechem, to przedśmiertne wyznanie.
Brzmiało ono:
„Ktokolwiek tę kartkę odnajdzie, niech wie, że mnie śród żywych już niema. Gdybym żył nie pozostawiłbym jej, napewno. Lecz, niechaj i reszty się dowie...
Hrabina Orzelska, jest największym potworem na ziemi. Uczyniła ze mnie najpodlejszego człowieka, wdeptała w błoto, odebrała resztki czci...
Przez nią katowałem tego nieszczęsnego starca, który jest jej mężem, bezbronnego chorego...
Katowałem...
Bo byłem jej kochankiem...
Tak, kochankiem...
Mnie, sługę, kozaka, wzięła za swego kochanka, by uczynić ze mnie posłuszne w swem ręku narędzie, zbrodniarza, przestępcę...
A ja czyniłem, co tylko zechciała, bo ją kochałem...
Kochałem. A ona twierdziła, że też mnie kochała.
Głupiec! Nędzny robak ziemi, wierzyłem w to, jakgdyby ona, wogóle, mogła kogo kochać...
Czegoż nie czyniłem przez tę przeklętą miłość...
Powodowany zazdrością, napisałem anomin, oskarżając jej kochanka Ryszarda,