— Iwanie! — rzekła zwracając się do kozaka, kiedy się znaleźli w sąsiednim pokoju. — I ty zasłużyłeś na karę!
— Czemu, pani? — zapytał, nie patrząc na nią.
— Nie zapuściłeś sztor i zapomniałeś zamknąć drugie okiennice w gabinecie! Przez to słychać było na zewnątrz, co się w willi dzieje... Przyleciał tu nawet jakiś smarkacz i ledwie z nim sobie dałam radę... Przypuszczam, że nie poweźmie żadnych podejrzeń i z niczem się nie wygada...
— Otworzyłem u drzwi zapadnię! — mruknął. — Wleciał tam i gdyby pani nie zechciała, nigdyby stamtąd nie wyszedł... A że go pani wypuściła, to już jest jej wola...
— Podobno, malarz! — odrzekła, zastanawiając się nad czemś. — Zostawił adres... Przypuszczam, nie skłamał... Naiwny chłopak, a przydać mi się może... Zresztą, sprawdzę wszystkie o nim szczegóły...
Kozak marszczył czoło.