Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ IV.
PANNA ZOSIA PRZYJEŻDŻA.

Orzelska, trzymając w ręku telegram, pośpieszyła do pokoju małżonka. Paralityk siedział w fotelu, na swem zwykłem miejscu, oczy miał przymknięte, a na twarzy mu osiadł jakiś wyraz ogłupienia.
— Rodrygu! — rzekła. — Obudź się! Mam dla ciebie ważne wiadomości!
Wydawało się, że dalej drzemie. Szarpnęła go mocno za ramię.
— Obudź się!
Powoli podniosły się powieki, a z za nich wyjrzały blade, bez wyrazu, niby rybie oczy.
— Co? co... — wybełkotał. — Znowu Iwan?
— Niema Iwana! — odparła ze zniecierpliwieniem. — Nikt ci dokuczać nie zamierza... Toć, widzisz, że od paru dni pozostawiłam cię w spokoju... Ale przyjeżdża twoja córka, przyjeżdża Zosia...
— A... Zosia przyjeżdża! — powtórzył bezdźwięcznym głosem, jakgdyby ta wiadomość nie uczyniła na nim najlżejszego wrażenia.

47