wniosków... Panuje pomiędzy nami ściśle platoniczny stosunek... Otóż chłopak ten, kiedy zajmował jeszcze poważne stanowisko w jednem z laboratorjum, zdefraudował dla mnie poważniejszą sumę, bo mi wtedy na gwałt potrzeba było pieniędzy... Skandal, oczywiście, zatuszowali bogaci krewni... Ale od tej pory jest skończony... Sam nie śmie wysunąć nosa na świat i żyje tylko z tego, co mu dają... Choć, od czasu do czasu, ogarniają go wyrzuty sumienia i wtedy rozpacza, że przezemnie stoczył się na dno, lecz szybko to mija i stale robi, co zechcę...
— Jeden z tych słabych, który będąc najuczciwszym z gruntu człowiekiem, posunie się przez brak woli do najgorszej zbrodni, — zadrwił. — Cóż dalej?
— Choć jęczał i płakał, że namawiam go do rzeczy potwornych, zgodził się na poślubienie hrabianki... Pragnę wszystko tak ułożyć, aby jeszcze przed ślubem przepisała nań prawie cały majątek, a ten majątek później znajdzie się u mnie! Rozumiesz? Zresztą, zabezpieczę się dobrze i wystawi on szereg na moje nazwisko zobowiązań... Choć to niepotrzebne... Bo, jeśli się godził na moje plany, to tylko dlatego, że sądzi, iż go kocham — ha... ha... ha... — poczęła się śmiać — i później zostanę jego żoną... Ja go, naturalnie, utrzymuję w tem mniemaniu...
— Wcale, nieźle! — pochwalił. — A panna?
— Panieneczka? Powtarzam, głupia z niej gęś i dzięki mojemu wpływowi przystanie na małżeństwo z Bobem Szareckim...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
77