Do nader ciekawych odmładzających kuracji należały kuracje słynnego doktora Mesmera.
Otóż Mesmer w połowie XVIII w. począł leczyć w Paryżu za pomocą t. zw. zwierzęcego magnetyzmu; postępował on nader tajemniczo. Opiszę „damską” kurację.
Usadawiał Mesmer pacjentki dokoła wielkich naczyń: „baquet“. „Baquet” nie były niczem innem: jak olbrzymiemi kubłami, napełnionemi żelaznemi opiłkami i butelkami z wodą. Do tych „baquet“ przytwierdzone były zakrzywione sztaby mosiężne. Panie trzymały je w dłoni. Sam Mesmer, przybrany w blado niebieski frak, obchodził pacjentki dokoła: w ręku dzierżył harmonijkę, z której, jak piszą współcześni „wydobywał słodkie i żałosne tony”.
Początkowo niewiasty siedziały spokojnie, lecz po pewnym czasie rozpoczynały się t. zw. kryzysy, nerwowe ataki. Twarze wykrzywiały się, nogi uginały, głos stawał się chrapliwy, ciałem wstrząsały dreszcze. Wówczas Mesmer przenosił je pojedyńczo do specjalnego pokoju t. zw. „komnaty kryzysów“ inaczej „piekła konwulsji“. Był to spory pokój, wybity grubemi materacami. Działy się tam sceny, przypominające jakby średniowieczne opętania. Nadobne panie tarzały się po podłodze, szarpały suknie na sobie, darły je w strzępy, skakały, ryczały, kwiczały... a Mesmer, z pałeczką w ręku, oczekiwał spokojnie zakończenia ataków nerwowych — od szczęśliwego bowiem ich przebiegu zależało, jak twierdził on, całe powodzenie kuracji.
I rzeczywiście po pewnym czasie następowało uspokoje-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/18
Ta strona została skorygowana.