Zaraz na wstępie życia przytrafiła się Ninon przygoda, rzucająca tajemnicze, a dziwne na jej losy światło.
Pewnego wieczoru zameldował służący, że jakiś starszy, niepozorny jegomość koniecznie pragnie ją widzieć, lecz nie chce wyjawić swego nazwiska.
Ninon początkowo się wzdragała przyjąć go; gdy jednak nieznajomy nalegał, wyszła do niego do buduaru. Ujrzała małego, czarno ubranego staruszka.
Stary skłonił się grzecznie i tak zaczął:
— Ma pani przed sobą człowieka, który włada siłami przyrody! Gdyby zechciał, mógłby posiadać wszystko czego tylko zapragnie — znikomościami świata jednak pogardza!
Wstęp taki mocno zaintrygował Ninon. Tajemniczy gość oświadczył dalej, że obecnym był przy narodzinach panny de Lenclos i że interesuje się jej losami. Daną mu jest moc nieograniczona; zapytuje więc Ninon czem pragnie by ją obdarzył: władzą, bogactwem, czy nieśmiertelną urodą.
Ninon sądząc, że ma do czynienia z nieszkodliwym warjatem parsknęła śmiechem.
— Proszę się nie śmiać — ciągnął jaknajpoważniej stary — i odpowiedzieć natychmiast: zgadza się pani, czy nie?
— A gdybym się zgodziła — zapytała — i wybrała wieczystą urodę, co mam uczynić, by dar ten uzyskać?
— Absolutnie nic — brzmiała odpowiedź — napisze pani tylko swe nazwisko na tej tu tabliczce — tu podał jej czarną niewielkich rozmiarów tablicę.
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/27
Ta strona została skorygowana.