Ninon wahała się.
— No proszę, prędzej! naglił.
— Niechaj będzie! — zawołała Ninon i szybkim ruchem skreśliła na podanej tablicy swe nazwisko.
Stary wyprostował się. Zdawał się rosnąć w oczach. Głos jego brzmiał donośnie:
— A więc słuchaj — zawołał — piękna Ninon! Od dziś należysz do mnie! A na najlżejsze skinienie twe — każdy mężczyzna do stóp ci padnie! Niemal to królewska potęga i od sześciu tysięcy lat...
— Od sześciu tysięcy?! — powtórzyła Ninon z przerażeniem.
— Tak! W przeciągu sześciu tysięcy lat zaledwie pięć kobiet uznałem za godne otrzymania daru wieczystej młodości.
— Któreż to — panie?
— Były niemi: Semiramida, Helena, Kleopatra i Diana de Poitiers. Ty jesteś piątą i ostatnią.
Ninon siedziała bez ruchu.
— Będziesz więc — ciągnął dalej — tą, skinieniu której nie oprze się żaden mężczyzna. Będziesz cieszyła się świetnem zdrowiem, a choroby, którym ulegniesz będą tak lekkie, że nie pozostawią na twem ciele śladu. Będziesz piękną, zawsze piękną i zachwycać się tobą będą nawet w tym wieku, gdy inne kobiety chylą swe plecy pod ciężarem zgrzybiałej starości. A sława twa, twej nieśmiertelnej urody, przetrwa aż po koniec świata.
Ninon milczała.
— Widzę, że wszystko to wydaje ci się nader dziwne!
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/28
Ta strona została skorygowana.