Właściwie Ninon de Lenclos była wytworem swego wieku. Wiek XVII we Francji nie odznaczał się bynajmniej pruderją i wstrzemięźliwością obyczajów. Tężyzna „vert galant“ Henryka IV i Rabelaisowskie nazywanie rzeczy po imieniu nie zdążyły się jeszcze przetworzyć w cukierkowatą galanterję wytwornisiów XVIII w. Był to wiek na wskroś rycerski, wiek Cyrano de Bergerac’a więc, wiek zabijaków, matamorów i rycerzy, a piękne panie nie potrafiły niczego odmawiać muszkieterom o pokrętnych wąsiskach.
Wprost przeciwnie, one to niemal były stroną wyzywającą, zaczepną. Współcześni pamiętnikarze piszą, że na najmodniejszym miejscu spacerów i spotkań, place Royale, kobiety mięszały się z tłumem mężczyzn. Zażywały z wojakami tabakę, paliły lulki, śmiały się głośno i równie głośno wyznaczały miejsca słodkich rendez-vous. Nawet szczegóły ich toalet nosiły specyficzny, symboliczno-zmysłowy charakter. Noszono więc wstążki na piersiach zwane „mignon“, inne znów miały miano cacka „bijou“.