dwór jej opuści, ale zemści się srodze. W odpowiedzi otrzymał wzgardliwe milczenie. Tedy postanowił pogróżkę swą spełnić.
Codziennie na Place Royale podczas wieczornej przechadzki stawał imć pan de Chaban na wprost swej byłej bogdanki i bezczelnie się w nią wpatrując, rzucał dwuznaczniki od których poczerwieniałby nawet muszkieter.
Przyjaciele Ninon parokrotnie pragną rzucić się na śmiałka, lecz ta rzecze:
— Hola! mości panowie! — proszę o spokój! ta sprawa tylko do mnie należy!
Dnia następnego przybywa sama na Place Royale przebrana po męsku. Idzie prosto do aroganta i wymierza mu dwa tęgie policzki.
— Oto za Ninon — woła — jestem jej bratem!
De Chaban pieni się, rwie się do bójki; obecni wstrzymują go; lecz pojedynek nieunikniony. W godzinę później staje piękna ze szpadą w ręku na wprost przeciwnika. Parę pchnięć i de Chaban leży podziurawiony, jak stare płótno, na trawie. Snać lekcje pobierane przez Ninon od tęgiego fechmistrza okazały się niezawodne. Nad pokonanym skłania się panna de Lenclos z gracją:
— Wiedz o tem, zacny kawalerze, że sprawę miałeś nie z bratem Ninon, lecz z nią samą! Tuszę, że ta mała lekcja dworności na pożytek asindziejowi posłuży.
Nazajutrz o niczem innem nie było mowy w Paryżu, jak
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/36
Ta strona została skorygowana.