Chowa go starannie i jedzie.
Nie upłynęło tygodnia, gdy czoło de Chârtre’a ozdobiło się wspaniałemi rogami.
Co było tu winą? — Burza.
Ninon istotnie, przez czas jakiś po wyjeździe kochanka, nie wychodziła z domu. Lecz dnia pewnego służący melduje, że piękny i młody hrabia de Miossens, pragnie złożyć jej swe uszanowanie. Decyduje się ona go przyjąć; uprzedza jednak, że przy pierwszym słówku miłosnym przepędzi bez żadnej litości. Działo się to w sierpniu, dzień był duszny i upalny. Zrywa się burza, błyskawice przecinają niebo. Burza i grzmoty — były to bodaj jedyne rzeczy, których Ninon na świecie się bała. By nie widzieć piorunów blasku, przesłania okna a gdy naraz grom wali, że pałacyk zda się chwieje w posadach — w porywie gwałtownym szuka schronienia — na piersiach młodzieńca. Burza mija, mija i strach Ninon. Lecz również konstatuje, że sama nie wie kiedy i jak się to stało... lecz wszystko się stało. Co robić? Najlepiej się śmiać. To też wietrznica śmieje się do rozpuku, a gdy Miossens[1] pogląda na nią ze zdumieniem, pośród kaskady śmiechu wyrzuca:
— Ale dobry skrypt ma ten de Chârtre.
Przygoda staje się głośną. Śmieją się z niej wszyscy; dowiaduje się o niej w końcu zdradzony kochanek. Bierze
- ↑ Inni pamiętnikarze twierdzą, że szczęśliwym bohaterem tej przygody miał być nie hr. de Miossens, lecz pan de Sevigné, mąż znanej współczesnej literatki, jednego z filarów salonów Hotel Rambonillet.