nemi jej monarszemu stanowisku, starała się zadziwić swą ekstrawagancją i oryginalnością. Opis jej pobytu w Paryżu, zaczerpnięty ze słów Ninon, poniżej przedstawiam.[1]
Roku 1656 miał Paryż sensację nie lada — wizytę królowej Krystyny. Mogę mówić — pisze Ninon — śmiało o niej gdyż podczas swego pobytu najwięcej czułości mnie okazywała.
W historji przyjęć dworskich nie wydarzyło się chyba nic równego.
Oczekiwał ją młody król Ludwik XIV wraz z swą matką Anną Austryjaczką i kardynałem Mazarin w jednej z najwspanialszych sal Louvre’u. Czekano na nią dość długo, gdyż spóźniała się swoim zwyczajem. Naraz rozległ się okrzyk, „baczność!“ Ukazała się Krystyna i pozdrowiła króla, gdyby muszkieter:
— Ba! ba! Kuzynie — zawołała, całując go siarczyście w oba policzki — mówiono mi, że nie jesteście pięknym chłopcem. Sacrebleu! gdybym odnalazła tego co mi tak nałgał — uszy bym mu obcięła!
Wprawdzie dobrze jest używać słowa „sacrebleu“[2] lecz nie zawsze i nie wszędzie; pogarszało jednak znaczenie sprawę to, że użyła Krystyna zgoła innego a nie dającego się całkiem powtórzyć wykrzykniku.
Ludwik XIV, który silnie zważał na etykietę zagryzł wargi;