ustąpiła tym naleganiom i prośbom, gdyby nie pewien przypadek, natury tragicznej, który spowodował całkowite zerwanie.
Że fakt poniższy jest całkowicie historycznie stwierdzony, przedstawię go według słów Ninon.
Razu pewnego — pisze ona — przybyłam do Krystyny i ze zdziwieniem zobaczyłam ją leżącą na brudnem i pomiętoszonem łóżku; zalewała się łzami. Była bez peruki, głowę miała gładko wygoloną.
Był to widok tak pocieszny, że mało nie wybuchnęłam śmiechem, mimo pozornie tragicznej sytuacji i zrozpaczonej miny królowej.
Chwyta mnie za ręce i przyciąga do swego barłogu.
— Uważam Cię za mą przyjaciółkę, oddaną przyjaciółkę, — rzecze.
— Tak pani, możecie na mnie liczyć.
— Ninon, droga Ninon, mam okrutne zmartwienie!
— Cóż takiego pani?
— Dowiesz się za chwilę. Lecz teraz pozostań ze mną Musisz mi być pomocą, dodać otuchy...
Wchodzi Santinelli. Zbliża się do łóżka i coś jej szepce do ucha.
— Przeszkodzić mi — woła z pasją Krystyna — mnie śmią przeszkodzić! Czyż nie jestem królową! Czyż nie mam prawa karania?
Santinelli znów nachyla się i cicho tłomaczy.
Krystyna mu odpowiada.