jest mu przykrem. To też pasterz Amiens’u spieszy udzielić swej penitentce rozgrzeszenia i z jawną ulgą opuszcza komnatę.
Królowa dzwoni. Zajeżdża karoca — Jedziemy do Kościoła w Feuillants, gdzie przyjmuje komunię. Poczynam się nieco uspakajać. Wszak kobieta, która spowiadała się i przyjmowała Najświętsze Sakramenta nie może mieć ponurych zamiarów. To też w daleko już lepszym humorze jadę do Fontainebleau, gdzie nakoniec, niestety, odsłonioną mi zostaje tajemnica. Jedziemy szybko.
W karecie wraz z nami siedzi wielki koniuszy Monaldeschi i kawaler Santinelli. Królowa nie mówi ani słowa. Przybywamy o piątej. Zasiadamy do wieczerzy. Gdy ta się ma ku końcowi rzecze Krystyna do wielkiego koniuszego.
— Panie hrabio! Proszę udać się do Galerji Jeleni[1] Przybędę niezadługo.
Następnie słyszę jak szepce do Santinnelli’ego.
— Czyń twą powinność!
Wszystkie obawy mi powracają. Błagałam Krystynę, by zechciała wyjaśnić zagadkę. Lecz ta miast odpowiedzi, poczyna zmieniać swój ubiór. Przyodziewa się całkowicie czarno. Poczem ujmuje mnie pod rękę i pociąga w stronę Galerji. Przy wejściu oczekiwało na nią dwudziestu halabardzistów, jej przybocznej gwardji, równie czarno ubranych, z przesłoniętemi krepą halabardami. Dziesięciu z nich postępuje przed nami, pozostali idą z tyłu.
- ↑ Galerie des Cerfs.