Aby zrozumieć całą tą historję należy się cofnąć nieco wstecz.
Przypomina sobie czytelnik zapewne anegdotę, przeze mnie opowiedzianą, o satyryku poecie Scarronie, który za „Ninusa“ przez margrabinę Villarceaux miejsca pozbawiony został.
Od chwili tej pomiędzy małżeństwem Scarron’ów, a Ninon zadzierzgnął się węzeł serdecznej przyjaźni, a gdy świetny ironista uległ atakowi paralitycznemu, całkowicie pozbawiającym go władzy w nogach, Ninon niejednokrotnie przyjaciół wspierała moralnie i materjalnie.
Scarron, niedołężny, nie tracił humoru; pisał on i przedrwiwał póki mógł a wszelkie inne rozkosze zastępowało mu dobre jedzenie. Słusznie do niego zastosować by można wiersz Saint-Evremond’a:
Żołądek tęgi miej — a będziesz stale chwat,
Użyjesz co się zwie — dożyjesz do stu lat!
Lecz niestety żołądek okazał się nie tęgi i wesoły pan Scarron dnia pewnego żywot swój zakończył z powodu... obżarstwa.
Po śmierci małżonka, Franciszka Scarron, urodzona D’Aubigné, osóbka fertyczna i energiczna radziła sobie jak się dało. A że w wieku zepsucia wyjątkowa cnota, przez siłę kontrastu, mogła być popłatną, poczęła, jak pisze Bussy-Rabutin pozować na świętoszkę i nie wychodziła z kościołów.
Podobnym zachowaniem zjednała sobie kler tudzież nazwę