zwykłym. Według przyjętego zwyczaju na scenie ukazywał się w masce, lecz ci, co twarz jego bez maski widzieli, twierdzili, iż równie jest piękną, jak budowa ciała.
Co wieczór otrzymywał stosy słodkich bilecików, co wieczór paryżanki oblegały go niemal, kochanek miałby tysiąc, gdyby zechciał. Pecur jednak szanował się wielce; tancerz, zbytnio hołdujący amorowi prędko z formy wychodzi, zużywa się, przestaje być dobrym tancerzem. To też wielbicielki odchodziły z kwitkiem, czułe liściki, zaproszenia i prośby o rendez vous pozostawały bez odpowiedzi. Lecz razu pewnego uwagę jego zwraca jeden z naperfumowanych „billets doux“. Długo czyta... i własnym oczom nie wierzy.
Bilecik brzmi.
Pecur, który bilety najpiękniejszych dam rzucał z pogardą, gdy przeczyłał zaproszenie Ninon, aż poczerwieniał z radości.
Nie namyślał się chwili i na wyznaczone spotkanie pobiegł — tak wielkim był „charme“ sześćdziesięcioletniej „królowej kurtyzan“.
Snać dowiódł Pecur, że wcale sprawnym jest równie tancerzem w miłości, gdyż Ninon w swej służbie pozostawiła go dłużej.
Za to hrabia Choiseuil nie mógł się zorjentować w sytuacji;