Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

dom schadzek. Kiedy później Bartmański zapytał, co się z nią stało, przyjaciel nie dał mu szczerej odpowiedzi. Czy o nią chodziło?
Teraz Bartmański naprawdę zaciekawiony, zakrył się dla niepoznaki gazetą i nadstawił ucha. Lecz manewr ten nie zdał się na wiele. Bo czy tamta para zauważyła, iż ma zbędnego świadka, czy też Maryśka poznała dawnego towarzysza, dalej rozmawiali niezwykle cicho i nic już nie podchwycił z intrygującej go rozmowy. Owszem, jedno zdanie jeszcze, lecz to zdanie również brzmiało tajemniczo.
— Długo mogą szukać, nim znajdą! Do dobrej się dostała meliny...
Kogo miano szukać? Ta, Hanka, przebywa w „melinie“?
Och, jakże chętnie zapoznałby się obecnie z treścią całej rozmowy. Lecz tamci, nachyleni nad stolikiem, nie zdradzili się już ani słówkiem. Znać tylko było, że żywo omawiają jakiś projekt. Dziewczyna jakby coś tłomaczyła, a młodzieniec na znak zgody, wciąż kiwał głową. Wreszcie, omówiwszy prawdopodobnie szczegóły, opuścili kawiarnię.
Bartmański pozostał, jako jedyny gość cukierenki, a wtedy jęła go trapić wielka rozterka duchowa.
Właściwie nie podsłuchał nic, a jednak może posłyszał wiele.
Czy warto ze zdobytemi informacjami udać się do Freda, czy też podobne narzucanie się może mu się wydać niedelikatne.. A jeśli, w rzeczy samej, poszukuje on tej Hanki i wskazówka, że przebywa w „melinie“ i że są ludzie, którzy ową melinę znają, przyda się Korskiemu jednak na coś?