Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

i o tem, że Hanka jest córką Helmanowej. Dalej mówił, jak pod jego wpływem zerwała ona z matką, a ta chcąc się pomścić, zastawiła na Freda wstrętną pułapkę, ściągając go do siebie pod pozorem rodzinnych interesów. Jak napotkał w „Helwirze“ Maryśkę, z którą wraz z Lenką znali się od dziecka oboje i ta Maryśka, odegrała najprzewrotniejszą komedję, w którą uwierzyła Hanka.
— Maryśka... Maryśka! — powtórzyła z oburzeniem siostra. — I ona, za pieniądze, zgodziła się na to?
— Widocznie! — przytwierdził, z goryczą. — W każdym razie Helmanowa osiągnęła swój cel. Hanka ani widzieć mnie nie chce, ani też nie przyjmuje listów odemnie... Co zaś się ciebie tyczy, również chwytam obecnie nić intrygi... Sprowadzono cię tam wraz z Horwitzem podstępnie, aby stworzyć wrażenie, — że wszyscyśmy, cała nasza rodzina, jest do szpiku zepsuta i grzęźnie w błocie...
— Pojmuję! Pojmuję! — wykrzyknęła Lenka, aż klasnąwszy w dłonie. — Teraz pojmuję, czemu mnie tak ciągnęła do siebie Helmanowa, udając czułą przyjaciółkę!... Co za łotrzyca!... O jakiś ty biedny braciszku! — nieśmiało pocałowała Freda w czoło. — Biedny! Ale czyż ta twoja panna Hanka, kocham już ją, choć jej nie znam, nie da się przekonać? Toć intryga została uszyta grubemi nićmi! Czyż ci nie uwierzy?
— Nie tak grubemi, jak ci się zdaje! — wyrzekł z rozpaczą. — Bardzo sprytnie została osnuta... I ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności, to spotkanią z Maryśką, z którą mówiliśmy sobie po imieniu... Masz najlepszy dowód!... Hanka widzieć mnie nie chce!