Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

— To wasze ostatnie słowo?
— Ostatnie!
Właścicielka „Helwiry“ nie mogła się już dłużej pohamować.
— Ach, wy łotry!... Zobaczymy... Nie chcą powiedzieć po dobroci, policja wymusi z nich zeznanie
Jeśli dawała okup znaczny, to tylko, aby uniknąć rozgłosu, plotkowania po pismach i różnych niepotrzebnych komentarzy. Dzisiejsze brukowce nie zważając kto jest poszkodowany, wywlekają z gustem pikantne historje, gwoli sensacji. A, że skorzystawszy z pretekstu zaginięcia Hanki, zajętoby się dokładnie i jej osobą, o tem była z góry przekonana. Milczenie było warte dziesięć tysięcy, ale nie połowę majątku. Teraz postąpi inaczej...
— Słuchajcie! — zawołała z pasją. — Dość czasu pozwoliłam wam igrać ze sobą, ale przeciągnęliście strunę... Nie dam ani grosza i natychmiast zawiadomię policję! Wy, nie wyjdziecie z tego mieszkania! Oskarżę was o porwanie mej córki...
W oczach Tolka zamigotał błysk lęku. Z niemą prośbą rzucił błagające spojrzenie w kierunku Maryśki, które wyraźnie mówiło — bierz prędko, co dają, bo jeszcze się znajdziemy w komisarjacie“. Ale dziewczyna, zerknęła nań z pogardą i pokręciwszy głową, wyrzekła.
— No... no... Bardzo pani odważna!
— Czemu? — stropiła się nieco Helmanowa.
— Tak sobie powiadam! A ja radzę, prędko wydać biżuterję, bo...
— Kpiny?