Hanka obudziła się dość późno, po gorączkowym i przepełnionym koszmarnemi wizjami, śnie. W pokoju panował półmrok, okienicę były zamknięte, bo Jengutowa i jej towarzysz sypiali zazwyczaj do południa i jeszcze rozlegało się z za przepierzenia głośne chrapanie draba.
Otarła dłonią zroszone potem czoło, skupiając myśli...
Mimo niezwykłej energji i mocy ducha, czuła jak ją ogarnia coraz większe przerażenie. Czyż wczoraj, udając senność nie dosłyszała słów tej przeklętej dziewczyny. Czyż ta dziewczyna nie wyrzekła wyraźnie co mają zrobić z Hanką, choć wiedziała, kim jest, że to córka Helmanowej?
Wstrętna ulicznica! Wszystko przez nią! Poznała ją natychmiast, choć ledwie chwilę widziała u matki. Ta sama, z którą Fred miał awanturę... Gdyby pod wpływem ohydnej sceny nie wybiegła Hanka nad Wisłę, na pół oszalała, napewno nie udałoby się Jengutowej ją tu zmanić tak łatwo.