Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówi o Hance!... Trzymali je, razem uwięzione!... O powiedz! Powiedz! — błagał umierającą, jakgdyby mogła go zrozumieć. — Gdzie znajduje się Hanka? To ja, jestem Korski.
Otworzyła na sekundę oczy i z ostatnim wysiłkiem, wyszeptała:
— Ona... jest...
— Gdzie?... gdzie?...
— Solec Nr. 312... na parterze... Nie pytać o nic stróża..: Mieszkanie Jen...
Tu szept ucichł i na wieki zawarły się jej usta.
Fred porwał się na nogi i pochwycił się za głowę.
— Więc żyje jeszcze, żyje! — wołał na pół przytomny. — O, pędźmy tam, natychmiast! Solec 312! Na parterze! Nie zdążyła wymówić całego nazwiska, ale przecież i tak odnajdziemy Hankę!...
— Należy zawiadomić policję! — mruknął Bartmański, niemniej teraz przejęty, niźli jego przyjaciel.
W tej chwili, niby z pod ziemi wyrósł posterunkowy, zwabiony zapewne okrzykami i niezwykłą sceną, której szczegółów nie zdążył zauważyć w ciemnościach.
— Co tu się dzieje! — zapytał. — Chora, czy zabita?
— Zamordował ją jakiś okropny zbój przed chwilą. — jął pośpiesznie tłumaczyć Fred — ale przed śmiercią wskazała, gdzie więżą moją narzeczoną... Bo, widocznie trzymano je razem! Dozorca domu jest, zdaje się, w zmowie z bandytami... So-