Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ III.
W pułapce.

Fred od kilku dni przeżywał najszczęśliwsze chwile swego życia, nie domyślając się nawet, jak ciężkie chmury zawisły nad jego głową...
Kochał Hankę i wiedział, że jest kochany... — a sama ta myśl napełniała niewysłowioną radością serce Freda. Nie mieli już przed sobą najlżejszych tajemnic, wszystko to, co omal ich nie rozłączyło, zczezło — a przyszłość wydawała im się promienna. Chwilowe troski nikły pod wpływem wiary w siebie, jaką daje młodość i wzajemne uczucie. A to uczucie odgradzało ich, jakby chińskim murem, od brudów i przykrości dnia powszedniego i wydawało się im, że poza tym murem niczyja brutalna dłoń ich nie dosięgnie...
Hanka powtórzyła narzeczonemu — bo Fred już uchodził za oficjalnego narzeczonego — szczegóły rozmowy z matką. Powtórzyła, pomijając oczywiście, niektóre najbardziej drażliwe momenty, a podkreślając, że pomiędzy nią a właścicielką „Helwiry“ doszło do całkowitego zerwania i że pragnie ona zapomnieć, iż łączyły ich jakiekolwiek więzy.