Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ofiary półświatka.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

mi. Wara ci od Freda! Nieciekawam reszty, pozwól, że cię pożegnam...
Właścicielka „Helwiry“ zastąpiła jej drogę.
— Najłatwiej chować głowę, jak struś i zaprzeczać oczywistości. Ale ja nie zatrzymam się w połowie drogi! Wiesz, czemu cię sprowadzam?
— Naprawdę, matko...
— Aby cię o wszystkiem, tu w moim domu, przekonać... Zgodziłam się nawet na urządzenie orgji... Tam, w jadalnym pokoju znajduje się...
— Powtarzam...
Helmanowa nie dała córce dojść do słowa.
— W jadalni — krzyknęła — pani Lenka Okońska zabawia się ze swoim gachem... Siostra Freda... Ze starym rozpustnikiem, dla pieniędzy... Cnotliwa dama! Winszuję!...
Hanka drgnęła lekko Znać było, że ta wiadomość sprawiła jej dużą przykrość. Ale opanowała się zaraz.
— Jeśli jest, jak mówisz — spokojnie odparła — to wstrętnie... Lecz jeszcze wstrętniejsze, że tyś im udzieliła... na cel podobny mieszkania... Pani Okońskiej nie znam... i teraz nie pragnę poznać! A Fred nie może odpowiadać za wybryki swej siostry... Zresztą dość brudów! Odchodzę.
Uczyniła parę kroków w kierunku drzwi, gdy znów słowa Helmanowej przykuły ją do miejsca...
— Fred nie lepszy!...
Odwróciła się, dotknięta:
— Jakto, nie lepszy?
— Nie lepszy! — powtórzyła Helmanowa — I on bawi się w miłostki z niewyraźnemi panienkami!...