ski — stale podkreślam, że i przy mej djagnozie zabiegi lekarskie mogą być stosowane, gdyż chcę tylko pomagać panom lekarzom, a w żadnym wypadku nie dążę do tego, aby stać się ich współzawodnikiem.
Podobne jak u mnie djagnozowanie, określićby można, jako rodzaj jasnowidzenia, a właściwie duchowego jasno-prześwietlania chorego. Sposób ten polega na olbrzymiej koncentracji uczucia i wzroku i nie przeczę, że wymaga z mej strony wielkiego wysiłku. Do podobnej djagnozy przygotowywać się muszę dość długo, to też w dnie, kiedy mam ją stawiać — skupiam się wedle otrzymanych wskazówek i po dłuższej chwili doznaję wrażenia, jakby odpływało odemnie wszystko, co codzienne, co ziemskie, jakbym całkowicie uwolnił się od wszelkich innych spraw, jakbym niejako regulował ciśnienie mojej krwi i koncentrował cały wysiłek siły i woli. Wtedy mogę przyjmować chorych i gotów jestem stawiać djagnozę. W innych wypadkach, gdy czuję, że pożądana koncentracja nie nastąpiła — nie przyjmuję i dlatego tak często sprawiałem moim zwolennikom — oczekującym na mnie, zawód. Z zasady djagnoza taka wyczerpuje mnie silnie i przez kilka następnych godzin odpoczywać muszę, zanim wrócę do normalnego stanu.
∗ ∗
∗ |
Ze swej strony mimochodem muszę tu opowiedzieć o niezwykle ciekawem przejściu, jakie miałem osobiście z Wojnowskim. Kiedy opracowywałem z nim wspólnie ten odczyt, prosiłem go, aby mi pozwolił przy pewnej djagnozie chorego asystować. Rzeczywiście Wojnowski się zgodził, byłem więc przy owej djagnozie obecny. Wojnowski wyliczył owemu choremu szereg niedomagań i ten ździwiony wyszedł, a po chwili i ja opuściłem gabinet Wojnowskiego. Lecz tu się właśnie moje przejście dopiero zaczyna, a nie kończy. Bo kiedy tego samego dnia,