Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Oskar Wojnowski i jego nauka.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

leczeń, i to wypadki takie, przy których medycyna oficjalna bezradnie opuszczała ręce, twierdząc, że w danym wypadku pacjentowi nic już pomóc nie jest w stanie. To też Wojnowski coraz bardziej nabierał przekonania, że zdanie, z którem w ostatnich czasach wystąpiono — iż leczenie jest nie tylko umiejętnością, ale i sztuką, w której poza wielką wiedzą, potrzebne są i przyrodzone zdolności, a tych uniwersytet nauczyć nie może — jest słuszne. Podczas pobytu w Niemczech Wojnowskiemu było tem łatwiej czynić podobne spostrzeżenia, gdyż istnieje tam t. zw. „Kurierfreiheit“, t. j. swoboda leczenia, co oznacza, że leczyć tam ma prawo każdy, czujący do tego powołanie, a nie tylko doktór medycyny, posiadający patent uniwersytecki. Swobodę leczenia nawiasem mówiąc, wprowadził w Niemczech żelazny kanclerz Bismarck. Jak podanie głosi, miał on cierpieć na raka w języku, które to cierpienie zdawało się nieuleczalne. Wbrew zdaniu ówczesnych lekarzy, kuracji podjął się jakiś chłop — i wyleczył Bismarcka swoistemi środkami i sposobami. Kanclerz Bismarck uszczęśliwiony z wyleczenia, podpisał dekret o „Kurierfreiheit“ — przyczem na protest lekarzy, miał wypowiedzieć znamienne słowa: „Komu Bóg i natura dały zdolność uzdrawiania — temu policja nie ma prawa tego zabronić“.

Otóż interesując się temi sprawami już w Niemczech Wojnowski szukał zetknięcia się z podobnemi „cudownymi znachorami“, lecz wśród nich w Niemczech nie znalazł jeszcze tego, czego szukał. Ukończywszy więc filozofję i udawszy się w podróż, Wojnowski badał zioło-lecznictwo i jego historję u różnych ludów Wschodu i Południa, lecz wiadomości swoje ugruntował dopiero w Indjach. Jeżdżąc po różnych miastach Tybetu, Turkiestanu i Indji, szukał on zetknięcia się z owemi tajemniczemi ludźmi, którzy po dziś dzień przechowali nieznane sekrety wiedzy lekarskiej. Bowiem Indje są,

5