Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Dom schadzek!
W umyśle Lenki, bardzo dalekiej od wszelkich życiowych spraw i życiowego brudu, dom schadzek łączył się z pojęciem gniazda rozpusty w którem wymalowane i cyniczne dziewczyny sprzedawały za tani pieniądz swe wdzięki niewybrednym mężczyznom. Łączył się z wyobrażeniem na pół pijanej ulicznicy natrętnie w swe sieci wciągającej przechodnia. To też ogarnęło ją nie tylko przerażenie, ale i zdumienie wielkie. Jeśli firma „Helwira“ stanowi „zakład“ tego typu, o jakim brat wspominał, to czemuż skupuje weksle, czemu wdaję się dodatkowo w lichwiarskie interesy. Cóż to ma znaczyć?
Na sekundę przystanęła w niepewności.
Pójść tam, czy nie iść? Okropne, jeśli tam się znajdzie i zobaczy „to wszystko“! Lecz, jeśli nie pójdzie a „Helwira“ zechce wykorzystać przewagę, którą posiada, stanie się rzecz po stokroć gorsza. Cofać się było późno. A może mylił się brat i udzielił fałszywej informacji?
Smagana wstydem, mając wrażenie, że każdy przechodzień odgaduje z jej twarzy dokąd podąża, szybko biegła ku Koszykowej.
Koszykowa...
Ot już numer trzydziesty, za niem jeszcze jeden dom i jeszcze...
Wpadła do bramy.
Kamienica jest nowoczesna, wytworna. Niczem nie przypomina obdrapanych i niechlujnych domostw, w jakich, wedle mniemania Lenki, powinnyby się mieścić jaskinie rozpusty. Tuż przy wejściowych