Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

temi paniami, a panami zachodzi jedna różnica... Kobiety „nabierają“ tylko mężczyzn — mężczyźni mężczyzn i kobiety... Bo nie wahają się oni, służąc damulkom pomocą, ciągnąć później zyski z nierządu... Nie świat to, który tu widzisz, a półświatek...
— Ohydne! — mruknął przez zęby Korski.
— Ohydne? Niewątpliwie... Tem więcej, że z tej całej bandy, zawodowe kokoty są jeszcze najuczciwsze...
— Więc te panie?
— Przeważnie, tak zwane „przyzwoite kobiety“...
— Niemożliwe! Po tem coś powiedział?
— Powojenne zepsucie i bieda, a właściwie wygórowane wymagania w strojach zrobiły swoje. Kiedy zarobki męża nie wystarczają, kobieciątka bez żadnych zasad moralnych i skrupułów radzą sobie, jak mogą — byle na świecidełka i zachcianki starczyło. Oczywiście, wszystko z bajecznem zachowaniem pozorów, pod znakomitą, że się tak wyrażę pokrywką... Och, jakże obraziłaby się podobna laleczka, gdyby ją nazwano kokotą... Ona kokotą? Ależ nigdy... Ona może mieć tylko finansowe tarapaty, lub długi, z których ją wyratuje przygodny przyjaciel, za co przecież jakoś musi mu się zrewanżować... Ona nierządnicą? Przepraszam, ona jest uczciwą mężatką... Chodzi do kawiarni, bo pragnie się rozerwać... Coś tam czasem się zdarzy, ale przecież ma męża... A ci mężowie... Bardziej zepsuci i zgangrenowani, patrzą przez palce na wybryki swych połowic, zadowoleni iż szykowna żona nic ich nie kosztuje... Inni zapracowani i życiowo naiwni,