Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

nałogów — pozostało Balasowi zamiłowanie wielkie do końskiego sportu, zamiłowanie równie miłe, co niebezpiecznie a kończące się zwykłym powrotem z wyścigów, bez grosza w kieszeni.
— Wyścigowiec! — mawia o nim, z przekąsem, pani Lucka.
Wyznaję, często odwiedzam Balasa, choć po tych odwiedzinach, nogi nieco odmawiają mi po słuszeństwa i chwiejnie powracam do domu. Bo Balas ma już taką naturę, że dla znajomych „tronku” nie skąpi, ani nie wypuści trzeźwym. Również czasami zagląda tam i Den.
O Welskim wyraża się Wawrzon protekcjonalnie, o jego małżonce z zachwytem — ślub bowiem ich już się odbył — i sobie to, zdaje się, przypisuje zasługę... że były pupil „wyrobił się na ludzie”... O Bilukiewiczu słuch zaginął.
Nie żałuję chwil, straconych „Pod czerwonym kogutem”. Przy butelce, kiedy języki się rozwiązują opowiada gospodarz wiele, wiele ciekawych historji... Opowiedział mi i dalsze dzieje Mańki — inaczej Mary Lora — „artystki“ filmowej...
Są one bardzo dziwne i może z kolei, wedle jego słów, i ja je opiszę...


KONIEC