Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

mniej dotknąć nie chciałam, ale w wyznanie miłosne na chwilę nie wierzę! Zbyt krótko się znamy! Ja przynajmniej pana nie kocham, cenię tylko, jako towarzysza, lecz przyznaję się — chwilami sama nie wiem czemu — lękam się pana i tego uczucia lęku wytłomaczyć sobie nie potrafię...
— Pani mnie się obawia?
— Bo ja wiem... Zresztą, nie kocham pana a wyszłabym za mąż tylko z miłości... Zawsze marzyłam, że nie mężczyzna mnie oświadczać się będzie, lecz ja się oświadczę mężczyźnie...
— Głupia, rozromansowana smarkata — określił w duchu, ze złością niedoszłą narzeczoną, głośno zaś dodał — Czy mam to uważać za ostateczną odpowiedź?
Przybrała nieco cieplejszy ton.
— Doprawdy, proszę się na mnie nie gniewać. Taka jestem i taką zostanę! I pan mnie nie kocha! Pragnął pan ze mną się ożenić z tych czy innych względów, sądząc, że mnie zaimponuje hrabiowskim tytułem. Lecz ja nie chcę małżeństwa z konwenansu. Zaczekajmy! Poznajmy się bliżej. Nikim nie jestem zajęta i może się jeszcze przekonam do pana...
Leszczyc odetchnął.
— Więc pani nie odbiera mi nadzieji?
— Wszak już powiedziałam...

Może jeszcze jakie słowo pociechy z ust panny Reny posłyszałby Leszczyc, lecz w tejże chwili rozwarły się drzwi i na progu ukazał się pan Dro-

57