Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

hojowski — wysoki, szpakowaty, sześćdziesięcioletni mężczyzna, o sumiastym, polskim wąsie. Z zadziwieniem spojrzał na stojącą z dość niewyraźnemi minami parę, a domyślając się, iż zajść musiało coś niezwykłego, ze zwykłą sobie szczerością zapytał.
— Cóż tacy poważeni stoicie?
Leszczyc uznał za najlepsze wyznać prawdę. Po nieokreślonej odpowiedzi panny, od przychylnego, lub nieprzychylnego stanowiska ojca, zależały dalsze nadzieje na przyszłość. Choć nie bardzo spodziewał się poparcia ze strony Drohojowskiego, raczej obawiał wyraźnej odmowy, wolał jednak sytuację wyświetlić do końca.
— Nie będę taił — rzekł — iż przed chwilą oświadczyłem się córce pana dyrektora!
— Jaką dała hrabiemu odpowiedź?
— Prosiła, by zaczekać, abyśmy się lepiej poznali.
— Czyż tak powiedziała?
Rena skinęła głową.
— A jak pan dyrektor zapatrywałby się na nasz związek?
Drohojowski parę razy przeszedł się po pokoju, poczem przystanął przed Leszczycem.
— Panie hrabio — oświadczył krótko — mocno byłem uprzedzony przeciwko panu, lecz zmieniłem zdanie...

— Czy wolno wiedzieć, czemu tą szczęśliwą zmianę przypisać?

58