— Wzruszyła go wieść o spadku! Mojem zdaniem, z tym spadkiem możesz się przestać ukrywać! Welski wogóle nie istnieje, umarł, może się już utopił w Wiśle.
— Hm, niebardzo... I to właśnie najważniejsze, co ci teraz powiem... Widziałem go dziś, najwyraźniej, w towarzystwie... tej twojej... panienki i jeszcze jakiegoś podejrzanego jegomościa...
— Niemożebne!
— Widziałem, jak ciebie widzę! Był wcale porządnie ubrany, elegancko niemal, w dobrym humorze i cała ta trójka powracała taksówką z wyścigów...
— Tam, do djabła! — zawołał Bilukiewicz a wykrzyknik świadczył, iż musiał być poruszony do głębi, rzadko bowiem przekleństw w rozmowie używał — tam, do djabła! Welski, w towarzystwie Mary, a myśmy wtedy tak swobodnie rozmawiali...
— Jeśli powtórzy...
— Et, spała, słyszałem nawet, jak chrapała! Zresztą, to taka pusta istota... gdyby nawet pochwyciła jakie słówko... Lecz skąd ona z Welskim?
— Widzisz!... Sprawa wcale nie jest taka prosta, nie wolno nam lekceważyć mojego kuzynka. Przebywa na wolności i powodzi mu się widocznie wcale dobrze. Nie zapominaj, że istnieje mój podpis...
— Sfałsz...
— Cicho! Jeśli dowie się o testamencie, może się dobrać po nitce do kłębka. Szczególniej, o ile