Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

mu się dobrze powodzi. Z tem tylko przeliczyliśmy się, że dostał za krótki wyrok... nie mogli odrazu go zapakować na trzy lata?...
— Zapewne!
— Tu niema chwili do stracenia i...
— Co zamierzasz?
Leszczyc nachylił się, przytknął niemal usta do ucha Bilukiewicza. Szeptał cicho a kasjer wtórował skinieniami głowy jego słowom. Obaj przy tem mieli twarze wykrzywione tak złym i zawziętym wyrazem, że zadrżałby zapewne Welski, gdyby ich ujrzał a mógł podsłuchać, że to o nim jest mowa.

VIII.
W MORDOWNI.

Zgodnie z przewidywaniami pana Balasa, wnet po powrocie na Bednarską do domu, rozpoczęła się burza. I nie pomogła, ani obecność panny Mary Lora — poufale zwanej przez gospodarza Mańką — ani obecność Welskiego. Pani Lucki nie uradowały nadzwyczajnie odwiedziny siostry, jakby się tego spodziewać należało, lecz wprost przystąpiła do indagacji.
— Zgrałeś się znowu? — ostro zapytała małżonka.
— Co miałem się zgrać?
— Pokaż pulares!

Panna Mary pragnęła zażegnać naprężoną

65