Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

zaufaniem. Pragnąłbym ci nawet stworzyć dobrobyt.
— Żeniąc ze Stratyńską?
— Pewnie! Warjatka, narwana, przewrotna... ale ty z twoim charakterem dałbyś sobie z nią radę, wywiózłszy gdzie zagranicę... Zresztą otrzymałbyś spory posag, a tobie o pieniądze chodzi...
— Kiedy mnie nie chce...
— Nic na to nie poradzę! Otóż sam przyznaj, że uczyniłam dla ciebie wszystko, co mogłam... Ty zaś, mimo, iż zaznaczyłam odrazu wtedy w Paryżu, abyś raz na zawsze zapomniał o łączącym nas ongi stosunku, wciąż pozwalasz sobie na wymówki... Zrazu działałeś nieśmiało, dziś jednak wcale wyraźnie... Pragnę położyć temu kres.
— Kocham cię, Vero...
— Et, przestałbyś pleść głupstwa!... Twoja miłość!
Pogarda zadźwięczała w głosie pięknej kobiety — a jej frazes podziałał na Waryńskiego, niczem chlaśnięcie spicrutą.
— Słuchaj! — warknął, w nowym przypływie gniewu — potrafię się zemścić!...
— Proszę! W jaki sposób?...
— Rozgłoszę sprawę Laroche‘a!...
Ale Vera przez ostatnie dni przemyślała wiele. Obecnie nie straszyły jej „rewelacje“.
— Możesz spokojnie! Nie zależy mi już tak bardzo na opinji... Inaczej zamierzam ułożyć życie...

„Buldog“ zdumiał się. Argument, którym stale szachował ją dotychczas, spalił na panewce. Wnet jednak zaatakował dalej.

94