Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.
Otocki poczyna być zazdrosny.

Zgodnie z przewidywaniami — uprzedziwszy przedtem o swej wizycie telefonicznie — odwiedziła Otockiego w godzinach popołudniowych Vera.
Wprost doczekać się nie mógł kochanki...
Już nie o piękną grzesznicę chodziło, o jej oszałamiające pieszczoty i pocałunki — ale ona jedna była w stanie wytłomaczyć zagadkową przygodę z panną Stratyńską...
To też ledwie Vera, znalazłszy się w mieszkanku, zajęła miejsce, gorączkowo zawołał.
— Opowiem ci nadzwyczajną historję...
Nikt lepiej od Very nie wiedział, co Otocki ma na myśli i co go tak poruszyło. Udała jednak mocno zadziwioną.
— Cóż się stało?

— Posłyszysz za chwilę coś takiego, co zakrawa na bajkę... Już wczoraj chciałem ci szepnąć podczas zebrania parę słów, ale nie mogłem... Wyobraź sobie...

5