Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Odechce jej się może „karjery“, odczepi się od ojca... Czemuż wcześniej nie wpadłam na tę myśl!...
Józek powstał z miejsca i parę razy przeszedł się po izdebce.
— Zara idziem? — zapytał.
Stratyńska zastanowiła się na chwilę.
— Nie, nie zaraz!! — odrzekła. — Muszę wszystko należycie przygotować, żeby bomba jaknajefektowniej pękła... Od paru dni nie rozmawiam z papą... Teraz odszukam go umyślnie.. a później cię zawiadomię, co postanowiłam...
— Zawiadomisz?
— Pewnie! Oczekuj dziś, jutro najdalej, odemnie wieści... Nie stracisz na tej historji...
Wzruszył ramionami. Chciał coś złośliwego burknąć, że ten nowy warjacki plan dziewczyny może się zakończyć równem niepowodzeniem, jak i poprzednie. Powstrzymał się jednak. Zawsze miał dość czasu, aby począć działać na własną rękę.
— Ano, kombinuj se, ino mądrze!.. — zauważył sentencjonalnie.
Ale ją ogarnął taki żar walki i tak ucieszyło tylko co powzięte postanowienie, że nie zwracając na jego słowa żadnej uwagi i ledwie na pożegnanie podawszy mu rękę, pospiesznie wybiegła z izdebki, wołając:
— Nasza będzie wygrana!
Popatrzył na nią zdumionym wzrokiem.
— Cholerna warjatka! — syknął przez zęby.

Widocznie jednak chciał się przekonać dokąd

105