Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Ryta.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak, natychmiast pójdzie z „buldogiem“ do ojca, póki ten nie ostygł i nie uspokoił się... Osmaruje „grzesznicę“. Wtedy urwą się subsydja z kieszeni prezesa i pozostanie bez środków do życia. Później postara się spotkać z Otockim. Gdy ten się dowie o stosunku, łączącym bogdankę z Waryńskim, zapewne również nadal nie zechce stawać w jej obronie.
Trium całkowity! A wtedy ona znów odzyska serce ojca, przekona go, że walkę, którą prowadziła, wiodła jedynie dla jego dobra. Znów zajmie stanowisko, jakie jej słusznie się należy, będzie z powrotem Stratyńską, a nie awanturnicą, szukającą wśród szumowin pomocy, w nierównym pojedynku ze znienawidzoną kobietą.
Od paru dni, bodaj po raz pierwszy uśmiech rozjaśnił zasępioną twarzyczkę dziewczyny, a pełnego radosnych nadziei nastroju nie zasmuciło nawet przykre wspomnienie — Józek...
Rychło postarała się je odgonić... Cóż Józek... cóż ten apasz w jej życiu znaczy?... Zły sen chyba!... Wszystko ułożyć się może... Coprawda, w napadach szaleństwa, za wiele wyznała mu o sobie. Wyznała kim jest, jej adres łatwo odszuka... Ale od czegóż pieniądze... Da parę tysięcy i drab będzie milczał niczem grób... Och, niech tylko pogodzi się z ojcem, a kasa dla niej stanie otworem... Sama odwiedzi Józka, dyskrecję opłaci po królewsku, a chęci szantażu sparaliżuje — pogróżką policji... Ona nie przestraszy się byle czego!...

— Zadowolona pani z wieści posłyszanych

115